IV

 Lato dobiega końca. Został tydzień do zakończenia sezonu. Setki zagranicznych turystów plącze się po londyńskich ulicach. Ja również postanowiłem skorzystać z okazji i wybrać się na kilkudniowy odpoczynek. 
 Jadąc karetą do hotelu rozmyślam o wydarzeniach z ostatnich dni. W ręku trzymam list przypieczętowany herbem królewskim. Zastanawiam się, co może znajdować się w środku. Po kilkunastominutowej jeździe docieramy na miejsce. Wysiadam.
- Że też w Londynie musi być aż tylu ludzi - przerywam ciszę. 
- Trafiliśmy akurat na sezon spotkać towarzyskich, kiedy to wyższe klasy przenoszą się ze swoich dworów na wsi, do domów w mieście - odpowiada Sebastian.
 Zmierzamy w kierunku schodów. Wnętrze jest wyjątkowo przyjemne. Na ścianach wiszą kolorowe malowidła, haftowane dywany zdobią podłogi, a na sufitach są wyrzeźbione kwieciste wzory. Parapety upiększają fioletowe kwiaty w białych wazonach. Duże okna wpuszczają dużo światła.
- Sezon, co? Beztroscy próżniacy. 
- Czasami wyjazd z posiadłości jest dobrą odmianą. 
Moja sługa również przyjechała razem z nami, by skorzystać z ostatnich letnich dni. Należy im się odpoczynek. Sebastian spogląda na Barda, Tanakę , Mei-Rin i Finniego.
- Ta czwórka nie pałęta się pod nogami, więc powinniśmy cieszyć się ciszą i spokojem - uśmiecha się. 
- Cisza i spokój, mówisz?
Docieramy na samą górę i otwieramy drzwi pokoju, który jest dla nas wyznaczony. W środku widzę niezapowiedzianych gości. To Lau, Madame Red oraz Grell. 
- Do diaska! gdzie oni mają herbatę w tym domu? - zastanawia się kobieta.
- Nigdzie nie mogę jej znaleźć - żali się Chińczyk. 
- Nie ma mowy, że jest gdzieś tutaj! - kontynuuje.
Jestem bardzo niezadowolony z ich przybycia i wcale tego nie ukrywam. 
- Madame Red! Lau! Skąd się tu wzięliście?
- Skoro tu jesteś, to musi znaczyć...
- ... że pies - strażnik królowej posuwa się naprzód, co?
Spoglądam na nich z zażenowaniem i złością. Wcale nie prosiłem ich o przyjazd. Ale koniec końców zasiadamy do herbaty. Uważnie śledzę treść wiadomości od królowej. Już wszystko wiem. 
- Wczoraj w białej kaplicy zamordowano kolejną prostytutkę. To nie było zwyczajne morderstwo, było ono nadzwyczaj okrutne... Nie. Właściwie to można nazwać je niespotykanym. Tym razem ofiarą była panna Mary Nichols, którą pocięto za pomocą specjalnego ostrza. Bez żadnych oporów pokrojono ją na plasterki. Szkocka policja i reporterzy nazywają zabójcę Kubą Rozpruwaczem. 
- Kuba Rozpruwacz? - zdumiewa się Lau.
- Spieszyłem się do Londynu, żeby zbadać tę sytuację - mówię.
Uśmiecha się lekko i odzywa się, jak zawsze z zamkniętymi oczami.
- Masz odwagę odwiedzić miejsce przestępstwa?
- O co ci chodzi?
- Ciemności i zapach zła, które sączą się teraz z tego miejsca przyzywają takich jak ty po to, aby ich pożreć. Jeśli postawisz stopę w tym miejscu, możliwe, że ogarnie cię szaleństwo. 
Wstaje z fotela. Zbliża się do mnie.
- Jesteś na to przygotowany, hrabio Phantomhive?
Łapie mnie za ucho.
- Przybyłem tutaj pomścić jej cierpienie. Nie zadawaj niepotrzebnych pytań.
- Wspaniale. Wszystko widać w twoich oczach.
Pozostali przyglądają się nam i kończą picie herbaty.


***
Po krótkim odpoczynku wszyscy udajemy się na miejsce zbrodni. Przed kaplicą zebrały się tłumy ludzi, rozmawiają o tym, co się wydarzyło. Mijamy ich, przed wejściem spotykamy funkcjonariusza policji. Ten przegląda jakieś dokumenty, zapewne akta. Zmierzam ku policjantowi, towarzyszy mi Sebastian.
- Coś się stało? - pyta na mój widok. - To nie jest miejsce, do którego przychodzą grzeczni, mali chłopcy. Szybko zmykaj do domu.
- Gdzie jest ciało ofiary? - pytam z powagą.
- Ciało?! O czym ty, u diabła, mówisz?
- Aberlain! - rozlega się głos zza pleców mężczyzny. - Po co tu przyjechałeś, hrabio Phantomhive?
Doskonale rozpoznaję tę sylwetkę. To Randall.
- To twój znajomy? - odzywa się Aberlain.
- Przyszedłem tu posprzątać po tych guzdrających się kundlach, Sir Arthurze Randall.
Pokazuję mu kopertę z pieczęcią. Oboje patrzą na mnie, są w lekkim szoku. Zabieram papiery z rąk młodego mężczyzny i przeglądam je. 
- Wygląda na to, że nie ma jeszcze żadnych znaczących informacji.
 Sir zabiera mi kartki sprzed oczu.
- Policja śledcza zajęła się tą sprawą. Nie wtykaj swojego nosa tam, gdzie nie trzeba.
- Mnie to odpowiada. Chodźmy, Sebastianie.
- Tak panie - odpowiada.
Znikamy w tłumie. Za nami ruszają moi towarzysze, którzy przyglądali się temu zajściu. 
- Co masz zamiar zrobić? - pyta Madame.
- Myślę, że najlepiej będzie zapytać jego.
- Hrabio, chyba nie myślisz o... - Lau nie kończy. 
- Musimy udać się do pewnej osoby.
 Prowadzę ich przez kilka ulic. W końcu docieramy do celu. 
- To przedsiębiorstwo pogrzebowe jednego znajomych panicza - wyjaśnia Sebastian.
- Grabarz? - pyta Lau.
Wchodzimy do środka, panuje półmrok. Nikt nie wie, że mój przyjaciel jest... dość specyficzny. 
- Jesteś tu, Undertaker?
 Rozglądam się uważnie. Widzę świeczniki, półki, na których są słoiki z dziwnymi substancjami i trumny leżące na podłodze. 
- Tak myślałem, że wpadniesz tutaj prędzej, czy później. 
Słyszę głos, ale nie wiem dokładnie, skąd dobiega. 
- Witaj, hrabio. 
Patrzę, jak Undertaker wychodzi z jednej z trumien stojących przy ścianie.
- W końcu zdecydowałeś się spocząć w jednej z moich limitowanej edycji trumien?
Grabarz jest cały ubrany na czarno, nosi długą szatę, a jej rękawy są o kilka centymetrów za długie. Ma długie, siwe włosy, które sięgają mu prawie do pasa. Na głowie ma czarny kapelusz przewiązany wstążką. Czarną, oczywiście. Na twarzy ma bliznę, która przechodzi przez jego prawe oko. 
- Jakbym przyszedł tu właśnie po to - wzdycham. - Dzisiaj...
Nie dokańczam, bo znajomy kładzie blade, zimne dłonie na moich ustach. 
Ma długie paznokcie, pomalowane na czarno.
- Nic nie musisz mówić. Wszystko rozumiem. Moja wyjątkowa klientka nie jest w stanie pokazać się światło dziennemu - mówi z ledwo widocznym uśmieszkiem. - Wiecie, że przywróciłem jej piękno?
- Chciałbym usłyszeć więcej na ten temat. 
- Rozumiem. Więc zawód grabarza to tylko przykrywka - stwierdza Lau. - Ile sobie liczysz za informacje?
Undertaker wybucha śmiechem. Podbiega do Chińczyka i łapie go za ramię. 
- Nie mam najmniejszego pożytku z ofert składanych mi przez królową. A teraz hrabio, daj mi to.
Zwraca się do mnie z miną psychopaty. 
- Obdarz mnie swoim najwspanialszym uśmiechem! - prawie piszczy. - Wtedy powiem ci wszystko, co zechcesz!
Łapie swoje ramiona, zaczyna się kołysać i obracać.
- On jest stuknięty - stwierdzam.
Wszyscy po kolei starają się rozbawić grabarza, ale nie udaje im się. 
- Więc pozostał mi tylko hrabia! - zaciera dłonie. - Ostatnim razem przegrałem, ale teraz się nie dam. 
- Przypuszczam, że nie ma innego wyjścia - mówi Sebastian, poprawiając rękawiczki.
- Sebastianie?
Unsertaker uśmiecha się znacząco. 
- Poczekajcie, proszę, na zewnątrz. Pod żadnym pozorem nie podglądajcie!
Ja, Madame Red, Lau i Grell wychodzimy. Patrzymy, jak drzwi dosłownie drżą, ściany lekko się trzęsą, od czasu do czasu słychać piski grabarza. Stoimy jak wryci. Po kilku minutach Sebastian otwiera wrota. Nie mamy pojęcia, co tam się działo.
- Możecie wejść - mówi z uśmiechem na twarzy. - Zdaje się, że powie nam wszystko, co potrzeba.
Gdy już weszliśmy, Undertaker leży zupełnie rozanielony na jednej z trumien. 
- Widziałem Utopię - powtarza w kółko. 
Kiedy już doszedł do siebie, zrobił nam herbatę. Nie posiada szklanek, więc piliśmy ze zlewek chemicznych. 
- Ostatnio często spotykam się z pewną anormalnością... 'klienci' mają pewne braki...
- Braki? - powtarza mój lokaj.
- Tak, małe braki - wyjaśnia grabarz, trzymając w ręce model człowieka, który przedstawia wszystkie wnętrzności. - Na przykład brak macicy. Ktoś urządził masakrę na jej ciele, ale macicę wyjął bardzo precyzyjnie. 
- Nie jest to w dużej mierze zaludniona ulica, więc czy amator nie miałby trudności z wykonaniem tak skomplikowanego zadania w smolistych ciemnościach? - zastanawia się Sebastian.
- Bystry jesteś, panie lokaju. Pomyślałem dokładnie tak samo. 
Głaszcze gumowy model po głowie. 
Podchodzi do mnie i swoją prawą rękę kładzie na moim prawym ramieniu. Stoi bardzo blisko mnie, słyszę każde jego słowo.
- Najpierw poderżnąć ofierze gardło... - kładzie palce na mojej krtani - a następnie naciąć tutaj - lewą dłonią zjeżdża wzdłuż mojego tułowia i wskazuje na podbrzusze - ... i ukraść to, co dla nas ważne. - Jednym palcem dotyka mojego policzka i uśmiecha się. Wstaje. - Z pewnością jeszcze kogoś zabije. To typ, który nie przestanie, póki ktoś go nie powstrzyma. 
Zdołasz go zatrzymać, hrabio Phantomhive? - patrzy na mnie i znów się śmieje. 
- Przysięgam na herb mojej rodziny, że ci, którzy brudzą w ogródku Jej Wysokości, zostaną bezlitośnie wyeliminowani, bez względu na wszystko. 
Po tej rozmowie wychodzimy. Wsiadamy do powozu. Tym razem Greil prowadzi. W dodatku niezwykle szybko. 
- Ta historia trochę nam wyjaśniła. 
- Po pierwsze, ten człowiek pewnie jest ekspertem w robieniu sekcji zwłok. A także musi nie mieć alibi na tę noc, no i fakt, że zabrał organy ze sobą świadczy o tym, że może być związany z jakimiś rytuałami, sektą, czy nawet czarną magią - podsumowuje lokaj. 
- No i co nam to niby wyjaśnia? Sekcję zwłok może zrobić każdy lekarz, nawet ja to potrafię - irytuje się Madame Red. - Lato zbliża się ku końcowi. Za tydzień, kiedy skończy się sezon, wszyscy bogacze powrócą do domu wraz z osobistymi lekarzami, których tu ze sobą przywieźli.
- W takim razie powinniśmy prowadzić śledztwo do tego czasu.
- Co? - pyta Lau.
- To naturalne, że lokaj Phantomhive'ów potrafi tego dokonać. Natychmiast sporządzę listę podejrzanych i sprawdzę ich. 
Otwiera drzwi pojazdu. Grell nadal jedzie bardzo szybko. - Tak więc, wybaczcie mi.
Kłania się lekko, wyskakuje z karety i znika na ulicy.
- Powóz jedzie na pełnym gazie! - krzyczy moja matka chrzestna.
Rozgląda się nerwowo, ale po słudze nie ma ani śladu.
- Sebastian powiedział, że to zrobi - wzruszam ramionami. - Powinniśmy napić się herbaty i zaczekać. 
Jedziemy jeszcze przez kilka minut, aż w końcu dojeżdżamy do hotelu.
Otwieramy drzwi i zastajemy... Sebastiana.
- Witajcie z powrotem. Czekałem na wasze przybycie. Herbata jest już gotowa.
- Ty... czemu tu jesteś? - dziwi się Madame Red.
- Wypełniłem powierzone mi zadanie, więc przybyłem przed wami.
- Zrobiłeś już listę? 
- Nie tylko. Zrobiłem listę potencjalnych podejrzanych, o których mówiliśmy wcześniej i bezpośrednio ich przepytałem.
- Sebastianie, to troszkę nierealne dla kogoś, kto...
- Na tym kończą się moje badania. Zawiązałem krąg podejrzanych do jednej osoby. 
- Ty na pewno jesteś tylko zwykłym lokajem? Nie należysz przypadkiem do wojskowego kontrwywiadu?
- Nie, jestem tylko zwykłym lokajem.


***
Zapada wieczór. Zostało nam jeszcze jedno podejrzane miejsce do zbadania. 
- Alastair Chamber, wicehrabia z rodziny Druitt. Zdobył stopień medyczny na uniwersytecie, ale nie podjął się zawodu. Zdaje się, że wydaje dużo przyjęć w domu. Jednakże poza sceną zaprasza tych, z którymi łączą go szczególne stosunki, na sekretne przyjęcia - tłumaczy Sebastian, gdy mijamy rezydencję hrabiego. - Właśnie tu się wybieramy. 
- Krążą plotki, że wplątał się w czarną magię - mówi Madame.
- Mówi się, że na tych tajemnych bankietach odbywają się rytuały, na których prostytutki robią za żywe ofiary - komentuje Lau.
Docieramy na miejsce. Ktoś z zewnątrz otwiera drzwi naszej karety. 
- Dziś jest ostatnie przyjęcie w sezonie. To nasza jedyna szansa. 
Wszyscy uzgodniliśmy, że trzeba wypuścić przynętę i złapać hrabiego na gorącym uczynku. Dowieść, że to on jest Kubą Rozpruwaczem. W tym celu zostałem zmuszony do przebrania się... za kobietę. Jestem ubrany w bladoróżową, długą suknię, którą przeplatają czarne wzory. Na głowie mam różowy kapelusz, przyozdobiony różami, noszę czarne rękawiczki, sięgające do łokci. Czuję się wyjątkowo zażenowany. 
Madame Red ma ustalony plan działania. Wchodzimy do środka, aby się z nim zapoznać. To ona mogłaby zostać przynętą, ale nie chciała ryzykować, więc została tylko jedna możliwość. 
- Ciel, jesteś moją siostrzenicą, która przybyła ze wsi. Sebastianie, ty jesteś jej prywatnym nauczycielem. 
- Dlaczego muszę być siostrzenicą?! - wybucham.
- Bo zawsze chciałam mieć dziewczynkę!
- I to ma być powód?!
Zbliża się do mnie i szepcze do ucha:
- Jeśli ktoś odkryje, że jesteś Phantomhive'm, będziemy mieć kłopoty, prawda? Poza tym, wicehrabia Druitt jest kobieciarzem o szerokim zasięgu działania. Tym sposobem będzie nam łatwiej - uśmiecha się.
- Czy sam nie powiedziałeś 'bez względu na wszystko'? - mówi Sebastian. 
Nic już nie mówię. Madame Red i Lau odłączają się ode mnie i lokaja. Idziemy na poszukiwania.
- Najpierw musimy go znaleźć - odzywa się.
Kroczymy po ogromnej sali balowej. Wszędzie jest pełno ludzi, rozbrzmiewają dźwięki muzyki. Stoły zdobią różnokolorowe kwiaty, uginają się pod ciężarem jedzenia, picia i alkoholu. Przy jednym z nich zauważam Lizzy.
- Ostatnią rzeczą na świecie, której pragnę jest to, żeby Elizabeth mnie zobaczyła...
Staram się ją dyskretnie ominąć. Kiedy wydaje mi się, że już się udało dziewczyna mówi:
- Ach! Ta suknia jest śliczna! Jest tu tyle ładnie ubranych pań! Wszystkie mają takie śliczniusie sukienki!
Ma na sobie czerwoną suknię, którą zdobi biały kołnierzyk. Jej blond loki są związane w dwie, wysoko upięte kitki. Przewiązane czerwonymi kokardkami wyglądają ślicznie. 
Trzęsę się ze zdenerwowania. 
- Panicz... Panienko, proszę się uspokoić - mówi Sebastian.
- Ta sukieneczka jest taka słodka! - zachwyca się dziewczynka. 
Lokaj chwyta mnie za rękę i usiłujemy się wmieszać w tłum.
Lizzy próbuje nas znaleźć. Przykucamy koło stołu, na którym stoi wielki tort.
- No to mamy problem - stwierdza. - Nigdy bym nie pomyślał, że Lady Elizabeth może tu być...
- Jeśli wyjdzie na jaw, że głowa rodu przyszła tu tak ubrana...
- Zapewne to będzie wstyd dla przyszłych pokoleń Phantomhive'ów, prawda?
- Chodźmy poszukać pozostałych - odpowiadam zestresowany.
Tymczasem moja ciotka siedzi wygodnie w skórzanym fotelu, Lau ją wachluje, a Grell podaje napoje. Ma na sobie ciemnoczerwoną suknię bez ramiączek, która sięga jej do kostek. Jej szyję zdobi naszyjnik z czerwonym kryształem, a na głowie ma czerwony kapelusz, w którym są wetknięte dwa duże, białe pióra. Jej czerwone usta śmieją się, cała ona. 
- Ach! Tu jesteś! - znowu pojawia się Lizzy.
Sebastian łapie mnie za przedramię i ciągnie.
- Tędy, panienko.
Biegniemy. Mijamy ważne osobistości i stoły. Wpadamy na kelnera z tacą.
- Podaj lemoniadę tamtej młodej damie - wskazuję na Elizabeth.
- Według życzenia - odpowiada mężczyzna. 
Wybiegamy na taras.
- Dlaczego ja zawsze muszę przed to przechodzić? - dyszę.
Słyszymy ciche rozmowy i zachwyt ze strony kobiet. Wicehrabia pojawił się na parkiecie.
- Chodźmy - mówi Sebastian. 
Driutt jest ubrany w biały smoking. Ma włosy koloru platyny, a jego oczy mają odcień szafiru, który wpada w lawendę. Są naprawdę imponujące.
Dźwięki skrzypiec rozbrzmiewają w powietrzu. Pary zaczynają wirować po sali. Ludzie dobrze się bawią. 
- Teraz nie możemy podejść bliżej...
- Nie mamy wyjścia. Musimy w tańcu wmieszać się w tłum i skierować się w stronę wicehrabi - decyduje lokaj.
Łapie mnie za rękę i ruszamy. 
- Każesz mi tańczyć publicznie w tym stroju? Na dodatek z tobą?!
- W tej chwili jestem jedynie twoim prywatnym nauczycielem. Tylko w takie noce, ktoś o równej mi pozycji, ma pozwolenie na taniec z panienką.  
Tańczymy tak, jak kilka dni temu, tylko że teraz idzie nam zdecydowanie lepiej. Obracając się zauważam, że Elizabeth przygląda nam się uważnie. Mijamy kolejne pary, ale nigdzie nie ma Druitta. Po kilkuminutowym wojażu opieram się o przypadkowy stolik i głośno dyszę. Zmęczyłem się, bo suknia jest niezwykle ciężka. 
- To bardzo niestosowne. Zmęczyć się po jednym tańcu...
Ktoś bije nam brawo. To wicehrabia. Udało nam się.
- Poruszasz się wdzięcznie niczym drozd, młoda damo.
Momentalnie prostuję się.
- Panienko, przyniosę coś do picia - mówi lokaj i znika w tłumie.
- Dobry wieczór, wicehrabio Druitt - kłaniam się lekko i próbuję zmienić głos, aby brzmiał jak najbardziej dziewczęco.
- Dobrze się bawisz, moja mała ptaszyno? - całuje moją dłoń. 
- To wspaniałe przyjęcie trochę mnie przytłacza, ale mam nadzieję, że zdobędę szansę na rozmowę z tobą, wicehrabio. Jestem już znudzona tańcem i jedzeniem. 
Uśmiecha się.
- Jesteś samolubną, małą księżniczką, prawda, ptaszyno? - kładzie mi rękę na ramieniu, później zjeżdża nią na wysokość bioder. - Może powinienem zaprezentować ci coś o wiele bardziej zabawnego?
Zabieraj łapy, trzymaj je przy sobie. Powtarzam to w myślach.
- Znasz dużo ciekawsze zajęcia, wicehrabio?
- Oczywiście. I nauczę cię ich, moja słodka ptaszyno. 
Kiedy to wszystko się skończy, zabiję go. Przysięgam.
- Na przykład jakie?
Nasze twarze są kilka centymetrów od siebie.
- Chcesz wiedzieć?
Odwracam głowę i widzę, że Lizzy na nas patrzy.
- Jestem bardzo zaintrygowana.
Jeśli Elizabeth tu przyjdzie, wszystko diabli wezmą.
- To może być dla ciebie za wcześnie.
- Jestem już doświadczoną damą - czaruję dalej.
Kolejny taniec dobiegł końca. Obracam głowę i widzę, jak dziewczynka biegnie w naszą stronę. Hrabia dotyka mojego policzka.
- Co takiego odwraca twoją uwagę?
- Eee, nic...
Jestem skończony, myślę. Elizabeth cały czas biegnie, gdy nagle tuż przed nią spada duża, biała szafa. Sebastian.
- Chciałbym zaprezentować odrobinę magii wszystkim damom i dżentelmenom tu zgromadzonym. Zechciałby pan zostać moim asystentem? - pyta Chińczyka, mojego przyjaciela. 
- Ja? Nie ma problemu - śmieje się Lau.
- Nie pamiętam, żebym zamawiał pokaz sztuczek magicznych - mówi hrabia.
- Wicehrabio, nudzi mnie oglądanie takich przedstawień, więc wiesz...
- Rozumiem, moja ptaszyno.
Ponownie mnie chwyta i prowadzi do swojej komnaty. 
- Wejdź do środka - zachęca. - Udajemy się do naprawdę zabawnego i jakże wspaniałego miejsca.
W powietrzu unosi się bardzo słodki, mdlący zapach. Hrabia zamyka drzwi. Jest mi słabo. Osuwam się na ziemię. Tracę przytomność. 

***
Kiedy się budzę, czuję, że mam związane oczy. Nic nie widzę. Nie mogę się ruszyć. Chyba mam związane ręce i nogi. Nic nie mogę zrobić. Słyszę jakieś głosy. 
- A teraz najbardziej wyczekiwane, główne wydarzenie wieczoru! Możecie ją oceniać, bawić się nią i oceniać. To sprawi, że rytuał będzie jeszcze świetniejszy. Od klienta zależy, czy sprzedamy ją w kawałkach, czy też nie. Jej oczy to kontrast błękitnego nieba i głębi lasu. 
Podziemna aukcja? Zastanawiam się. 
- Pokażę je wam!
Więc ten facet tutaj sprzedaje organy prostytutek? Ktoś rozwiązuje opaskę, która jest na moich oczach. 
- Zaczynamy od tysiąca gwinei!
- Dwa tysiące!
- Trzy tysiące!
- Trzy i pół tysiąca!
- Pięć tysięcy!
- Sebastianie, jestem tutaj - mówię stanowczo.
Gasną wszystkie światła w sali.
- Co jest? - panikuje hrabia.
Słyszę szarpaninę, tłuczone szkło i krzyki ludzi. Świece ponownie się zapalają.
- No no... naprawdę masz talent tylko do tego, żeby dawać się złapać? - pyta Sebastian ze stoickim spokojem.
- Tak długo, jak mamy dowód kontraktu, nieważne gdzie będę ja i nieważne, gdzie będziesz ty, znajdziesz mnie.
- Dowodem kontraktu jest znak, który demon umieszcza na swojej ofierze tak, że jest zdolny odnaleźć ją wszędzie. Im bliżej oka się znajduję, tym skuteczniejsze jest jego działanie. W zamian za to...
- Niemożliwa jest ucieczka przed demonem.
Sebastian wygina kraty klatki, w której się znajdowałem. 
- Tak. Pójdę z tobą wszędzie, aż do samego końca. Nawet jeśli stracisz swoje ciało, nie opuszczę twego boku. Pójdę z tobą nawet do głębin piekła. Ja nie kłamię, w przeciwieństwie do ludzi. 
Rozwiązuje mi ręce i nogi. 
- To dobrze. Przynajmniej ty nigdy mnie nie okłamiesz.
- Tak, mój Panie.
- Dzięki temu sprawa Kuby Rozpruwacza została rozwiązana. Nie było to zbyt trudne.
Lokaj uśmiecha się.
- Wkrótce zjawi się tu policja śledcza. Nie możemy tu zostać. 
Bierze mnie na ręce i sadza na swoim ramieniu. Rozpędza się i wyskakuje przez okno. Jest już bardzo późno. Biegnie do hotelu. Niedługo potem zasypiam. 
Następnego ranka nowe gazety leżą na stole w jadalni. Nagłówek wprawia wszystkich w osłupienie. 'Kuba Rozpruwacz znowu atakuje'.
Nie mogę uwierzyć w to, co widzę.
- Więc to nie był wicehrabia? - zdumiewa się Madame Red.


'Pójdę z Tobą wszędzie. Aż do samego końca'








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz